Mowa tu o maseczce do twarzy z kolagenem, marki BingoSpa.
Opis producenta :
Błotna
maska do twarzy BingoSpa z kolagenem to preparat na bazie Czarnego
Błota z Morza Martwego charakteryzującego się silnym działaniem
odżywczym na skórę. Jest nadzwyczaj skuteczne w walce z
problemem przetłuszczającej się skóry, niezastąpione w pielęgnacji cery
tłustej i mieszanej oraz nieocenione w zwalczaniu trądziku i wykwitów
skórnych wywołanych łojem zatykającym pory skóry. Maska błotna
BingoSpa ma dobroczynny wpływ na pory skóry – odtyka je, ściąga,
dezynfekuje, pielęgnuje, oczyszcza, co może owocować zmniejszeniem
wydzielania się łoju i zmniejszeniem ryzyka pojawienia się zmian
trądzikowych.
Maska błotna BingoSpa zawiera składniki aktywne:
- 10% naturalnego błota z Morza Martwego
- 5% rozpuszczalnego kolagenu
Warto zacząc od informacji podstawowych. Bardzo fajny stosunek ceny do pojemności - zapłaciłam za nią ok. 10 zł w Auchan, a pojemność to aż 150ml ! Opakowanie może nie jest zbyt poręczne, ani higieniczne - maseczka znajduje się w dużym słoju, nie zabezpieczonym żadną folią - nie wiemy wiec czy ktoś nie utopił tam swoich łapek, bo to że odkręcał jest właściwie pewne. Utrudniona jest też przez to aplikacja - nie wiem czy fajnie jest tak grzebać tam palcami, a potem nakładać te bakterie na twarz. Dlatego ja - człowiek geniusz - nakładałam ją pędzlem, zwykłym płaskim pędzlem do podkładu. Do podkładu go nie używam, dlatego to tego spisał się idealnie ;)
Zapach - taki błotny, odrobinę drażniący. Kolor jak kolor, widać, dla mnie nie ma to większego znaczenia.
Co mam jej do zarzucenia ?
Nie mam specjalnie wrażliwej cery dlatego nie przejmowałam się DMDM-Hydantoiną w składzie, która u wrażliwców może powodować podrażnienia.
Pierwsza aplikacja - nie minęło 30 sekund, a moja twarz DOSŁOWNIE zaczęła się palić :D
Nie no to nie jest nawet śmieszne. Myślałam że zwariuję i wsadzę sobie łeb pod kran z lodowatą wodą.
Spłukałam ją po 2 minutach.
Druga aplikacja - myślę sobie, "może miałam zły dzień, dam jej szansę". Wytrzymałam niewiele dłużej.
Kilka kolejnych aplikacji - uwzięłam się na nią. Powiedziałam sobie, ze dam radę.
Niestety nic z tego. Wytrzymałam trochę dłużej, ale pieczenie nie mijało, wręcz się nasilało z sekundy na sekundę.
Moja twarz nie przyjmuje tej maseczki, dlatego tez nie mogę ocenić jej działania. A szkoda, bo wiązałam z nią wielkie nadzieje.
Po zmyciu jej moja twarz jest zaczerwnieniona. Nie, nie jest zaczerwieniona. Jest PURPUROWA !!!
Ratowała mnie jedynie woda termalna Uriage, którą nosiłam za sobą po całym mieszkaniu.
Może któraś z Was jej używała i da mi znać czy tak ma być i mam wytrzymać, czy wyrzucić ją do kosza ?
Z pewnością wypróbuję inne warianty masek BingoSpa, żeby przekonać się czy też tak na mnie działają.
Trzymajcie się,
Pozdrawiam cieplutko W. :*
nie używałam, ale ja na Twoim miejscu pozbyłabym się jej :(
OdpowiedzUsuńTeż mam taki plan, ale nie wiem może to tak ma być ... Nie używam jej na razie
UsuńJa bym Ci radziła dać sobie już z nią spokój :) Po tej recenzji ja też już jakoś się do niej zniechęciłam, choć moja skóra jest mało wrażliwa :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, ze moja skóra jest mało wrażliwa ....
UsuńJak piecze to lepiej odpusc tak nie powinno raczej byc. :(
OdpowiedzUsuńChyba że jest napisane ;) ale nie jest, prawda?
Nie jest właśnie ...
UsuńZ opisu kosmetyku wynika , że idealny dla mojej cery, ale... ja chyba podziękuję :D
OdpowiedzUsuńWyrzuć ją lepiej, bo jeszcze zrobi krzywdę.
Wyrzucam :D
Usuń