czwartek, 24 lipca 2014

Kosmetyczne Skarby - róże !

Dzisiaj kolejna odsłona kosmetycznych skarbów : dzisiaj na tapetę rzucam róże ! Róże od niedawna to moja wielka miłość, rzadko poruszam się po mieście bez różu na policzkach (chyba, że idę tylko do sklepu, wtedy wcale się nie maluję, bez przesady). Ale kiedyś róż, to była dla mnie, że tak się wyrażę „postać abstrakcyjna”. Mógłby nie istnieć. I to nie tylko na moich policzkach, ale na policzkach większości znanych, czy nieznanych mi osób. A to pewnie dlatego, że widziałam same OKROPNE i oszpecone różem twarze. Pewnie wiecie o czym mówię, pomarańczowa, odcięta od szyi twarz a na niej równo, jak od linijki, nawalone za ciemnego różu. Ludzie wyglądali jak pajace, niezmiernie mnie to śmieszyło. Ale po czasie, jak odkryłam blogi urodowe i kanały na youtube, doceniłam i zrozumiałam jaki cel ma używanie różu na swojej twarzy :) Zaczęłam kupować, zaczęło się niewinnie, pierwszy róż jaki kupiłam to był Wibo z serii z jedwabiem i wit. E. I ten pierwszy róż, tylko jeden, miałam około pół roku. A po pół roku … Zwariowałam, zaczęło się moje maniactwo kosmetyczne – kupowałam każdy róż jaki mi się podobał, chociaż właściwie to nie każdy, ale nie zastanawiałam się za bardzo nad zakupem, i życia sobie teraz bez niego nie wyobrażam.
Czy ten wstęp nie jest odrobinę za długi ? Przejdźmy wreszcie do rzeczy.



Postanowiłam zacząć od róży w kremie/musie, tych mam najmniej i chyba najrzadziej ich używam (hmmm... powinien być tu jeszcze jeden Dream Toch Blush w odcieniu 04 Pink, to jego używam zdecydowanie najczęściej i najchętniej, ale chyba gdzieś mi zginął :( )
  • Maybelline – Dream Touch Blush – 05 Mauve – jak w/w to odcień Pink jest moim ulubionym z tej serii, ale ogólnie te róże to bajka ! Niesamowicie wydajne, satynowe, policzki wyglądają jak u księżniczki ;) Zdecydowanie polecam każdemu, kto chce wypróbowac jakiś róż w kremie. Te lepiej nakładać palcami, idealnie się wtedy wtapiają w cerę, są dyskretne.
  • essence – souffle touch blush – 030 cold wildberry – odcień zimny i ja używam go właśnie głównie zimą, trochę jesienią, chociaż uważam że róże w kremie są idealne na lato. Te znowu lepiej nakładać pędzlem, bo pod palcami lubią się rolować, to po pierwsze, a po drugie, nakładana palcami, właściwie zostają na palcach. Cały pigment wbija się właśnie w palce a nie jak przystało na róż, w policzki.
  • essence – souffle touch blush – 020 frozen strawberry – a to odcień dla mnie typowo wiosenny. Dość intensywny, trzeba z nim uważać, żeby nie przesadzić, ale i tak uważam, że jest świetny.   
Dwa róże z Lovely, kupione oczywiście okazyjnie, ale i bez okazji ceny są świetne i są to róże, które naprawdę mogę polecić początkującym – ze względu na cenę właśnie, bo za niewielkie pieniądze możemy mieć coś naprawdę fajnego, a osoby szukające swojego koloru mogą go znaleźć w szerokiej gamie odcieni.

  • Lovely – natural beauty blusher – mineralny róż do policzków 05 – podobał mi się, jak tylko wszedł do sprzedaży. Ale mój mózg zadziałał wtedy i odradził mi zakup. „Przecież tego zupełnie nie potrzebujesz”, „Racja, mam ich tak wiele” (tak rozmawiam ze swoim mózgiem). Ale, ale, ale chyba spał, bo kupiłam go na -49% w Rossmannie, za jakieś grosze. I nie zawiodłam się ! Róż jest cudowny. Ma świetną pigmentację, słodko wygląda na policzkach, świeżo, dziewczęco. Po prostu cud, miód, orzeszki. Kiedyś być może kupię inny kolor, albo dwa :)
  • Lovely – sunny blusher – mineralny róż do policzków – coral fiesta – przy robieniu zdjęć dowiedziałam się, że to jest róż mineralny, niesamowite :D To róż, który używam głównie, jak idę coś załatwić. Właściwie nie wiem dlaczego, bo szczęścia mi nie przynosi. Ale tą serią uważam, ze też warto się zainteresować. Tak samo jak wyżej – pigmentacja świetna, nie znika z twarzy, utrzymuje się cały dzień.
Róże Bell też byłymi jednymi z moich pierwszych, ale kupowałam je zawsze w Biedronce, już na wyprzedaży, za około 4 zł. Nie żeby nie były warte wyższej ceny, ale po co płacić pełną kwotę, jak można przyoszczędzić :D Niestety nie znam numerów ich odcieni, były chyba na kartoniku, ale na opakowaniu niestety nie ma...

  • Bell – pocket 2 skin – pressed rouge – róż matowy, odrobinę ceglasty, co już dyskwalifikuje go u bladziszków (chyba, że byście nakładały go bardzo ostrożnie, w niewielkiej ilości), dla mnie, jako że mam ciemną karnację (no, może średnią, ale ja jestem za ciemną, taka ciemna masa jestem) jest super. Obecnie nie używam go często, ale jak miałam mniej róży, naprawdę często gościł na mojej twarzy. Nie mam mu nic do zarzucenia.
  • Bell – Skin 2 skin rouge – ten z kolei ma wykończenie lekko satynowe. Kolor jest to idealnie dobrany do mnie, że używam go namiętnie i często, za każdym razem się uśmiechając. Sięgam po niego, żeby poprawić sobie humor – i za każdym razem mu się to udaje. Róż – czarodziej.
  • p2 – Catch the Glow – go for glow blush – 020 beach fever – róż, który spodobał mi się u kogoś na blogu (przepraszam, niestety nie pamiętam...), ale jakoś nie chciało mi się iść do DM, potem byłam ale stwierdziłam, że prawie 5 euro to jednak za dużo, jak na coś czego mam w nadmiarze, a jeszcze potem byłam znowu i co – mama mi kupiła, był na wyprzedaży, ja mam jednak zmysł złotówy :D W każdym razie – róż jest przepiękny ! Wystarczy tylko on na policzkach, nic więcej już nie trzeba. Niesamowicie się mieni, jest może odrobinę miedziany, baardzo mocno napigmentowany.
  • uma cosmetics – rouge powder - 02 romantic rose – a ten róż przywiozłam sobie jako pamiątkę z Pragi :D firmy nie znam, pierwszy raz widziałam na oczy, półka cenowa dość niska. Żałuję, że nie kupiłam więcej produktów tej marki ! To jedyny róż w takim odcieniu, zimnego różu, w mojej kolekcji. Bardzo dobra jakość ! Pigmentacja świetna, długo się utrzymuje, pasuje prawie do każdej urody. Czego chcieć więcej ?
  • H&M – Make Me Blush – 15 Bronze – bardzo podobny do różu p2, ten jest jednak delikatniejszy. I dzięki temu bardziej codzienny. Wykończenie lekko satynowe, nie błyszczy się mocno, ale też nie jest to mat. Mi takie kolory jedynie lekko podkreślają policzki, to dobry róż jak chcę uzyskać delikatny, niedbały efekt.
Catrice – moja kolejna, nowa miłość. Nie wiem jak mogłam kiedyś nie zwracać uwagi na kosmetyki tej marki.. Jak sobie pomyśle ile świetnych limitek mnie ominęło, to szlag mnie trafia. Na szczęście jeszcze wiele przede mną, a znając życie w końcu się powtórzą, może w innych opakowaniach :D
  • Cartice – Limited Edition – Rocking Royals – Multicolour Blush – C01 Punk Up The Royals – kolejny łup z wyprzedaży, tym razem z przejazdu przez Ciechanów (wymusiłam postój, haha, miałam nosa, że warto). Z tym, że ten jest naprawdę mocno napigmentowany. Trzeba z nim postępować bardzo ostrożnie. Chyba, że chcecie wyglądać jak Matrioszka :D Z doświadczenia, mówię wam dziewczyny, na niego trzeba uważać. Jest strasznie mocny, ale dzięki temu dobry na wieczorne wyjścia.
  • Catrice – Limited Edition – Une, Deux, Trois – Defining Duo Blush – C04 Meet Rosy – przyjemny dzienniaczek. Pasuje każdemu i do wszystkiego. Delikatny, subtelny efekt. Ale kości policzkowe są ładnie podkreślone, idealnie do szkoły, czy pracy.
  • Catrice – Multi Colour Blush – 060 Strawberry Frappucino – dobra dla bladziochów. Przy mojej, ciemniejszej karnacji muszę się naprawdę namachać pędzlem, żeby było go widać.

Moja historia z essence wygląda praktycznie tak samo jak w przypadku Catrice. Po Essence często chodzę do naszych zachodnich sąsiadów, mają tam o wiele bogatszą ofertę i jeszcze niższe ceny.
  • essence – Beach Cruisers – blush – 01 I love summer break – kolejna pamiątka z Pragi (nie jestem chyba do końca normalna), cóż nie wiedziałam, że akurat ta będzie dostępna w PL, pewnie jakbym nie kupiła, to nigdzie nie mogłabym dostać, szczęście głupca. A ten róż jest boski, dzięki niemu stwierdziłam, że uwielbiam korale na policzkach, szczególnie latem. Jest cieniowany dzięki czemu może uzyskać tak naprawdę 3 różne efekty, ja najczęściej po prostu mieszam wszystkie razem. Jak jeszcze gdzieś go dorwiecie, to warto go wypróbować.
  • essence – Beauty Beats – blush – 01 Groupie at heart – niestety nie przeżył przeprowadzki, ale i tak go nie wyrzucę :D Właściwie to ja go nawet nie chciałam mieć ze względu na to, kto sygnował tą serię, ale jak śmignęłam nim po ręce w sklepie, wiedziałam, że on musi być mój ! Ale z tym także trzeba uważać, chyba mam jakieś ciągoty do mocnych róży, którychy trzeba się bać :D
  • essence – Viva Brasil – blush – 01 I love Brasil – kolejny mocny właśnie z limitki nie dostępnej u nas, tak mnie urzekły, że musiałam wziąć oba. I nie żałuję, obecnie rzadko po niego sięgam, pewnie będzie lepszy na zimniejsze miesiące
  • essence – Viva Brasil – blush – 02 Destination : Sao Paulo! - jeden z mocniejszych, efekt Królewny Śnieżki, jak malowany :D, ale i tak go uwielbiam, będzie mój na zawsze ^^
Nareszcie to koniec. Mam nadzieje, że ktoś dobrnął do końca :D
Niedługo kolejna część, jak znów uda mi się dorwać internet ;/

Pozdrawiam,
Trzymajcie się W. :*

23 komentarze:

  1. Ja za różami nie przepadam mam tylko 3 w swojej kolekcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś miałam tylko 3, ale kiedy to było :D
      Moja kolekcja dosyć szybko zaczęła się powiększać :)

      Usuń
  2. Super, że będziesz na Blog Day 2014! Już myślałam, że nikogo tam nie będzie :)
    Przejrzałam blogasa i nie ma Twojego zdjęcia aby wiedzieć kogo szukać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jakoś się znajdziemy ;) Musimy ! :)

      Usuń
  3. O rany, ileż Ty tego masz! W życiu by mi nie przyszło do głowy, że może się tyle tych róży przydać do czegoś ;) ja mam jeden i git!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też by mi nie przyszło do głowy, sama nie wiedziałam, ze aż tyle tego jest, gdybym nie przygotowywała się do tego posta dalej żyłabym w nieświadomości :D

      Usuń
  4. ja mam jeden od daaawna i mi wystarcza a maluję się praktycznie codziennie :)
    nie przeterminują Ci się skoro masz ich aż tyle? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jest taka opcja, ale życie jest piękne i krótkie, dlaczego mam sobie odmawiać przyjemności ? :)

      Usuń
  5. Mam kremowe róże z Maybelline i Essence, ten pierwszy lubię bardziej :) Muszę koniecznie kupić róż z Lovely :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ja już nic więcej nie kupię ! :)

      Usuń
  6. ale tego masz :)
    zostaje na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sporo tego masz Ja kocham te z Catrice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja je powoli odkrywam, mam nadzieję tylko, że nie wykupię wszystkich ;D

      Usuń
  8. ogromna kolekcja :)
    ja mam 2 i dla mnie to i tak za dużo ;) używam jak sobie przypomnę o ich istnieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś tak miałam - teraz nie mogę bez nich żyć ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  9. Ale Ty ich masz ;) ja różów mam mało. Rzadko ich uzywam, wolę sam bronzer ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też bardzo rzadko używam róże.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezła kolekcja! Marzy mi się wymacać te w kremie z essence, ostatnio mam fazę na róże w kremie ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - Jeśli będą jakieś pytania na pewno odpowiem pod postem.

Wszelkie próby autopromocji (m.in. zamieszczanie LINKÓW DO WŁASNYCH BLOGÓW) oraz prośby o wzajemną obserwację będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...